Przejdź do głównej zawartości

9 współczesnych prawd wiary

 



1.       Wierz, bo nie wiesz

By dojść do wniosku obecnego w nazwie tego paragrafu, trzeba wpierw postawić inną tezę: Wiem, więc nie wiem. Wiara w Boga, w sytuacji, gdy ma się wiedzę teoretyczną fizyczną, biologiczną i psychologiczną jest arcytrudna. Wiele osób uważa, że argumenty, które stawiają naukowcy w oczywisty sposób zaprzeczają istnieniu Boga. Niekoniecznie jednak powinno się ich wypierać i zakładać, że jeśli są prawdziwe, to wiara nie ma sensu. Jest to spowodowane tym, że Biblię można interpretować bardzo symbolicznie. Dlatego też Wielki Wybuch wcale nie musi być sprzeczny z procesem stworzenia świata przedstawionym w Piśmie Świętym. Mianowice sześć dni, przez które Bóg tworzył świat, nie oznaczają ludzkich dób, więc mogą być interpretowane jako proces  trwający miliardy lat. Tak samo jest ze stworzeniem człowieka i teorią Darwina. Lepienie człowieka z gliny może oznaczać okres, przez który małpa stawała się powoli homo sapiens. Teorii, które teoretycznie obalają istnienie Boga może być równie sporo, co wyjaśnień symbolicznych lub teologicznych, które bronią prawdziwość Jezusa. Trochę inaczej jest, gdy na wiarę spojrzy się pod kątem psychologicznym. Wtedy bowiem wiara może ograniczyć się do walki z lękiem egzystencjonalnym i próbie wytłumaczenia sobie niepojętych naszym rozumem zjawisk. Zrozumienie, że chwile uniesień duchowych są podporządkowane okolicznościom, w których zachodzą, bardzo oddalają od wiary. Jaki sens ma bowiem zbliżanie się do Boga, gdy z tyłu głowy jest świadomość, że wszystkie uczucia są spowodowane zapachem kadzidła, setkami ludzi modlącymi się jednocześnie, kościelnymi światłami, perspektywą ( ksiądz trzymający eucharystię jest wywyższony, lud patrzy na niego od dołu, klęcząc i podziwiając go) lub inaczej – w ciszy, będąc całkowicie samemu ze swoimi myślami, co jest rzadkością w tych czasach. Takie same duchowe uniesienia przeżywają także wyznawcy innych religii. Nie będzie herezją stwierdzenie, że świat doczesny daje raczej więcej dowodów na nieistnienie zaświatów.

Co więc zrobić, by nie przestać wierzyć? Trzeba zrozumieć, czym jest wiara. Bo bynajmniej nie jest ona wiedzą. Z definicji jest to uznanie czegoś za prawdziwe bez potwierdzenia w faktach. Wiara nie byłaby sobą oraz nie miałaby sensu, gdyby istniały dowody na istnienie Boga. Choć ludzie zastanawiają się, jaki jest sens życia, to właśnie niewiedza go nadaje. Gdyby człowiek wiedział, co go spotka po śmierci, niemiałby motywacji do jakichkolwiek działań. Gdyby wiara nie byłaby wiarą, a wiedzą, to człowiek niemiałby wolnej woli. Całe jego życie doczesne opierałoby się na modlitwie. Ale nie tego chciał Bóg. Człowiek błądzi, szuka, myśli, wątpi, próbuje, bo żyje w takim świecie, a nie innym. Rozwijamy się tylko dlatego, że nie wiemy. Budujemy relacje międzyludzkie, bo nie wiemy. Więc, gdy w głowie pojawiają się naturalne myśli, że Bóg nie istnieje, to ostatecznie uwierzenie w Niego jest piękne. Można więc sobie zadać pytanie, czy niewiara jest karana przez Boga? Być może niewiara jest stanem podstawowym człowieka, a wiara jest zaś bonusem, za który dusza zostanie wynagrodzona? Jest to pytanie takie same, jak każde inne dotyczące wiary. Nie ma ono sensu. Bo trzeba po prostu wierzyć. Jest to jedyna zero-jedynkowa rzecz na tym świecie. Wierzę, bo nie wiem, jak jest.

Dlatego wiara jest piękna, bo kochamy, choć nie musimy.

 

2.      Pamiętaj o Jezusie

Opieranie się jedynie na Starym Testamencie nie ma sensu. Nie jesteśmy bowiem żydami wyznającymi judaizm, a chrześcijanami, którzy poznali Miłosierdzie Boga. Jedno z pytań, zagadek dotyczących wiary, jest fakt, że Bóg ze Starego Testamentu mocno różni się od Boga z Nowego Testamentu. Stary Bóg (opisany w Starym Testamencie) jest zdecydowanie surowszy, karze lud, zabija go, gdy ten jest nieposłuszny. Potrafi być gniewny. Jest to zupełnie inna perspektywa niż ta, którą głosi Jezus. Nowy Testament uczy raczej miłosierdzia, dobroci i szczęścia. Czy Bóg się pomylił? Być może zmiana ta nie polegała na tym, że Bóg nagle zreflektował się, zmienił zdanie, co do ludzkości. Raczej trzeba patrzeć na to jak na proces, gdzie zmiana była naturalną konsekwencją ewolucji człowieka. Możliwym jest, że chrześcijanizm nie rozprzestrzeniłby się tak na świecie, gdyby nie racje ze Starego Testamentu. Być może faktycznie służył on ludziom do tłumaczenia sobie zjawisk pogodowych, a gniew, który towarzyszył Bogu był potrzebny. Ówczesny człowiek potrafił wierzyć jedynie w Starego Boga. Nowy prawdopodobnie byłby dla niego zbyt skomplikowany do pojęcia, niezrozumiały. W tym rozumieniu, by Jezus mógł się pojawić i głosić ludziom swoje prawdy, musiał wpierw istnieć Stary Testament, by w ogóle został wysłuchany, ktokolwiek Go rozumiał i zaufał. Ostatecznie zszedł na ziemie w momencie, który uznał za słuszny, kiedy ludzkość była już gotowa. Co ciekawe, ludzie zapominają o tym wydarzeniu.

W społeczeństwie widoczne jest zjawisko opozycji, gdy osoby niewierzące (ktoś, kto wierzy, lecz nie chodzi do kościoła jest często uznawany za kogoś takiego) rywalizują z tymi wierzącymi. Niewierzący są źli na wierzących za błędy kościoła i narzucanie im wiary. Ich perspektywa może być zrozumiała. Jednak dlaczego katolicy walczą z niewierzącymi? Nie ma to zupełnie sensu. Próba nawracania jak najbardziej jest zrozumiała, lecz często zamiast tego jest gniew. Dlaczego?

Średniowiecze zakończyło się pięćset lat temu, a ludzie cały czas popełniają ówczesne błędy. Była to epoka z jednej strony światłości chrześcijaństwa, z drugiej zaś ciemności. Religia chrześcijańska była wtedy potęgą, co być może jest piękne, ale popełniała tyle błędów, a jednym z największych było zapomnienie o Chrystusie. Chrześcijaństwo było wtedy religią strachu. Jest to absurdalne, przecież Jezus pokazał nam, że właśnie nie trzeba się bać, tylko kochać. Być może to właśnie wtedy Watykan zaczynał przybierać elementy korporacji, która dba o swoją politykę. Być może strach obecny w Starym Testamencie był na rękę Kościołowi. Przez to dochodziło do ogromnych błędów. Wyprawy krzyżowe, palenie na stosie podejrzanych kobiet, zabijanie cudzołożników, to tylko kilka z wielu plam na historii Kościoła. Wiara zawitała w życiu codziennym ludu tak mocno, że seks uprawiali maksymalnie raz tygodniowo, w jednej pozycji, nie myli się więc musieli używać kadzideł w kościele z powodu smrodu i wierzyli w świętość osób, które grzeszyły bardzo dużo i mocno. Te wszystkie błędy wynikały z tego, że tak naprawdę, to nie wiara zdominowała wszystkie aspekty życia ludzi, a Kościół.

Obecnie wiele osób popełnia ten sam błąd. Dopuszczają do sytuacji, gdy to Kościół wpływa na ich życie, a nie wiara. A przecież jedyną doskonałą rzeczą (którą mogą czynić ludzie) na tym świecie jest właśnie wiara. Jeśli wierzymy w Kościół a nie w Boga, to realnie łamiemy pierwszą zasadę Dekalogu.

Oczywiście, można kochać Kościół. Nie ma w tym nic złego. Należy jedynie potrafić rozdzielić pewne rzeczy i stawiać sobie priorytety.

 

3.      Nie bądź ślepym

Nazywanie innych ludzi bezbożnikami i zakładanie, że przez to, iż nie wierzą w Boga, są źli i dodatkowo skończą w piekle, jest piekielnie złe. Ludzie wierzący mają tendencję do czucia się wywyższonym z powodu swej wiary. Często uważają, że są lepsi od tych niewierzących. Lub często, co jest równie absurdalne, uważają się za lepszych od osób, które nie praktykują tak mocno jak oni sami. Trzeba sobie uzmysłowić fakt, że to, iż dany ksiądz spędza godziny dziennie na modlitwach, nie oznacza, że jest lepszy od ateisty. Sam głosi, że Bóg kocha wszystkich tak samo mocno. Skoro tak jest, to nie oznacza, że poziom czyjejś wiary wpływa na to, jak mocno Jezus kogoś kocha. Miłuje tak samo mocno ateistę oraz duchownego. Dobry stan wiary sprawia raczej, że Bóg się cieszy aniżeli bardziej kocha. Tak samo grzech nie sprawia, że Bóg kocha mniej, a raczej wywołuje to u niego smutek. Bardzo możliwe, że bardziej martwi go złość, którą czuje wyznawca na ateistę – pomimo znajomości przypowieści o faryzeuszu – niż sam ateista, który przykładowo zasmakuje w swym życiu hedonizmu.

Nawiązując do pierwszej prawdy, nie wiadomo, czy Bóg faktycznie czuje smutek, gdy człowiek grzeszy. Jest to bowiem spowodowane tym, że człowiek nie wie, czy Bóg istnieje, a jedynie może w niego uwierzyć, pomimo mocno sprzecznych znaków. Dlatego też póki człowiek nie rani drugiej osoby oraz nie wyniszcza danym zachowaniem siebie, nie wiadomo czy można mówić o grzechu. Raczej większość znanych nam grzechów jest wyniszczająca dla nas samych lub kogoś innego, ale nie musi to być reguła. Bóg niekoniecznie musi czuć smutek, gdy osoba przykładowo raz na miesiąc ulży sobie masturbując się. Żal pojawia się, gdy masturbacji jest więcej i wpływa ona na fizjologię oraz psychikę człowieka. Bóg nie stworzył człowieka by ten wyniszczał siebie oraz innych, więc Go to martwi. A jednak tworząc go, dał mu coś takiego jak orgazm. Dlaczego z niego nie korzystać, dopóki nie niszczymy czegoś? Jest to tylko założenie, które być może jest życzeniowe, lecz cała wiara trochę jest życzeniowa. Warto po prostu pamiętać, że wiara nie czyni nas lepszymi od innych, a poczucie że tak jest, może być gorsze, niż grzechy, za których nierobienie czujemy się lepsi.

 

4.      Wierz pomimo cierpienia

Łatwo jest rozmyślać na tematy religijne, jednak, gdy pojawia się cierpienie, ciężko jest kochać Boga. Choć w czasie względnego szczęścia łatwo jest osądzać i cieszyć się z relacji z Bogiem, to w obliczu, przykładowo śmierci bliskiej osoby, Jezus nie wydaje się już tak miłosierny i dobry. Być może jest to spowodowane oczekiwaniami, które mają ludzie do osoby Boga. Ludzie wierzą w cuda. Uznają je często za codzienność. Przejawy boskości w życiu codziennym są dla nich już czymś naturalnym. Argumentują dobrą ocenę w szkole cudem, a nie swoimi przygotowaniami lub tym, że nauczyciel zrobił tym razem prostszy test. Widzą boskość w tym, że śpiesząc się, wszystkie światła uliczne akurat zapalają się na zielono i przez to zdążyli na czas, a nie dostrzegają zwyczajnej statystyki, prawdopodobieństwa. Teoretycznie nie ma w tym nic złego. Lepiej wierzyć więcej niż mniej, to oczywiste. Niestety pogląd, poczucie, że Bóg jest cały czas przy ludziach i wpływa na ich życie, może skutkować czymś strasznym.

Cierpienie jest nieodłączną częścią życia człowieka. Każdy cierpi, nawet sam Jezus znosił męki na krzyżu. Łatwo jest człowiekowi powiedzieć, że w przypadku bólu, odda się Bogu, zaufa mu i uwierzy w jego plan. Historia ojca Paneloux z „Dżumy” Alberta Camusa pokazuje jednak, że w obliczu cierpienia, zła obecnego na świecie, człowiek potrafi zwątpić. Czy Bóg jest miłosierny – można zadać sobie pytanie. Ludzie jednak po śmierci bliskich zazwyczaj ostatecznie nie odchodzą od Kościoła, więc możliwe jest uwierzenie w dobro Boga. Być może duchowny z „Dżumy” po prostu nie wierzył na tyle w Boga, by przetrwać jakąś próbę. Być może tak jest, ale jednak tylko patrząc na cierpienie ze strony towarzysza tragedii, dodatkowo jednostkowo. Co z dzieckiem? Dlaczego dzieci cierpią, skoro nic nie zawiniły. Na świecie są ogromne liczby osób niczemu nie winnych, które wprost płaczą z bólu, bo zachorowały. Tak po prostu. Czy w takim razie ten sam Bóg, który sprawia, że zdarzyło mi się coś dobrego, doprowadza do męki dobrych, niewinnych osób? A może jego miłosierdzie wynika z tego, że wpierw stworzył te dzieci a później zapewnił im życie wieczne? Oznaczałoby to, że Bóg stworzył świat, ale w niego nie ingeruje. Pogląd ten jest sprawiedliwy w takim znaczeniu, że skoro zakładamy, że cuda dzieją się dzięki Niemu, to cierpienie ludzkie też, to dlatego odrzucamy zarówno zło oraz dobro. Człowiek ma wolną wolę, więc jeśli kreuje świat, w którym występują choroby i ból z nimi związany, to jest to tylko jego wina, że nie stworzył czegoś lepszego.

Deizm. Nie musi być prawdą. Aczkolwiek wiele tłumaczy.

 

5.      Uwierz w Miłosierdzie Boże

Co z faktem, że w Polsce ludzie wierzą w chrześcijanizm tylko dlatego, że urodzili się w Polsce. Ludzie z Arabii Saudyjskiej urodzili w wierze islamskiej i to ją wyznają. Żydzi zostali wychowani w judaizmie, więc i właśnie w to wierzą. Czy w takim razie to, że trafię do nieba zadecydowało jedynie miejsce urodzenia? Pogląd, że nawet jeśli urodziliśmy się w kraju arabskim, to przez okres naszego życia Bóg wyciąga do nas rękę i możemy się nawrócić, jest bardzo życzeniowy. Raczej tak nie jest. Ludzi ochrzczonych jest na świecie około miliard trzysta milionów. Czy to by oznaczało, że pozostałe siedem miliardów (w przybliżeniu)  ludzi trafi do piekła? „Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3,5) Jest to dosyć straszna wizja. Ciekawym jest, że wyznawcy innych religii sądzą dokładnie to samo o chrześcijanach. Wszystko zależy od miejsca urodzenia. Pytanie, czy tylko ja mam rację? Być może Kościół uzna to za herezję, lecz możliwym jest, że istnieje zarówno Bóg Chrześcijański, Żydowski oraz Islamski. W zasadzie wyznawcy każdej z tych religii wierzą w tego samego Boga, jedynie na pewnym etapie zmieniły się wierzenia co do losów ów Boga na ziemi. Przecież wiara chrześcijan różni się jedynie tym od wyznawców Judaizmu, że jedni uwierzyli, że Jezus był Mesjaszem, a drudzy nie. Problem pojawia się, przy Buddyzmie, gdyż tamta wiara jest zupełnie inna. Na szczęście na jego korzyść przemawia fakt, że jest w nim dużo miłości. Dlatego też możliwym jest, że człowiek trafi do nieba nie dlatego, że wierzy w jednego z tych Bogów, lecz dlatego, że po prostu wierzy. Przy takim założeniu nie ważne jest, którą religię wyznaję, lecz to, jak dobrze ją wyznaję. Byłoby to sprawiedliwe i dobre dla świata, ludzkości i samego pojęcia wiary. Oznaczałoby to, że Bóg jest miłosierny i prawdziwy. To wszystko nie musi być prawdą. Tak samo, jak to, w co wierzymy. Pogląd ten pomaga jedynie wierzyć w Boga, który jest miłosierny. Łatwiej jest czynić dobro, czyli podstawę prawie każdej religii.

Można zadać pytanie, co w przypadku, gdy islamista wierzy, że musi zabić innowiercę, by uzyskać zbawienie? Raczej jest to po prostu błędna interpretacja Koranu. Większość wyznawców islamu jest dobrymi ludźmi, wierzącymi, że ich wiara jest wiarą pokoju.

 

6.      Bądź dobry

W zasadzie wszystkie religie łączy jedna idea – bycie dobrym człowiekiem. Różne wyznania mają różne zasady, których spełnienie oznacza bycie dobrym. Pokazuje to, że podstawą ludzkiego istnienia jest właśnie dobroć. Nie byłoby religii bez niej. Nie byłoby życia bez niej. Zakładając, że prawda piąta ma rację bytu, to właśnie poprzez nią Bóg może sądzić, jak przeżyliśmy swoje życie. Być może religie istnieją tylko po to, by pokazywać człowiekowi, że dobro jest najważniejsze dla ludzkiego bytu. Byłoby to zgodne także z pierwszą prawdą. Jeśli zakładać, że Bóg kocha wszystkich samo mocno, to czy chciałby wysyłać pogan do piekła? Możliwe, że bardziej obchodzi go to, kto jakim jest człowiekiem, a nie ile się modli. Modlitwa pomaga w wierze, więc pomaga być lepszym człowiekiem. Nie oznacza, że jest się lepszym. Bo w oczach Boga wszyscy ludzie są równi. Być może, skoro nie mamy pewności, co do istnienia Jezusa, to w jaką religię wierzymy podyktowane jest jedynie miejscem urodzenia, to możliwe, że głównym wyznacznikiem w ocenie człowieka przy sądzie ostatecznym, jest to, czy był dobry. Podstawa. Oczywiście, że warto się modlić, gdyż to cieszy Boga i być może prędzej trafi się do nieba, ale niekoniecznie jest to decydująca kwestia. Niesprawiedliwe byłoby, gdyby ludzie, którzy czynią dobro na świecie, pomagają innym, trafiali do piekła tylko przez to, że nie uwierzyli w coś, na co nie ma dowodów, a jednocześnie do nieba trafiał wierzący, który jest gniewny i grzeszy więcej. Religia pomaga być dobrym, ale bez niej też da się być.

Warto być dobrym, także pod kątem Prawa Pascala. Bo jeśli ktoś jest dobry, to ma szasnę trafić do nieba, nawet gdyby okazało się, że religia wyznawana przez niego niekoniecznie jest tą prawdziwą. Jeśli miałoby się okazać, że Bóg nie istnieje, to przez dobroć czynimy świat lepszym. Wtedy świat doczesny byłby wszystkim, więc korzystniej, żeby żyło się w nim lepiej.

Czyńmy dobro, bo co nam szkodzi.

 

7.      Nie bądź ślepym

Jako katolik normalne jest chodzenie do kościoła. Normalne jest jego wspieranie. Można nawet go kochać. Można mu się poświęcić i oddać mu swe życie. W tym wszystkim nie można być jednak ślepym. Kościół nigdy nie był miejscem idealnym. Jedynie Bóg jest doskonały. Niestety cały świat jest czarno-biały. Nie ma rzeczy zupełnie złych. Niestety nie ma także całkowicie dobrych. Spowodowane to jest tym, iż Kościół zbudowany jest przez ludzi, a ci są niedoskonali.

Starsze pokolenie (choć nie tylko) nauczyło nas, że jest oddane Kościołowi i często nie widzi żadnych jego wad. Jest to błąd. Możemy kochać Kościół, ale nie możemy stawiać go na równi z Bogiem. To dlatego, że jest on jedynie łącznikiem z Jezusem i to stworzonym przez ludzi. Teologicznym faktem jest, że założony został po słowach samego Chrystusa, co niby mogłoby świadczyć o jego doskonałości. „Ty jesteś Piotr (czyli Skała), i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” Mt 16,18-19.  Cóż może znaczyć, że bramy piekielne go nie przemogą? Może niekoniecznie to, że wejście do kościoła będzie oznaczało miejsce, w którym nie ma zła. Być może oznacza to, że tylko tam da się znaleźć miejsce dobre. Choć te dwa pojęcia są podobne, to nie takie same. W tym rozumieniu, tylko w kościele można znaleźć sakramenty, które są być może najdoskonalszym kontaktem z Bogiem. Nie bez przyczyny sakramentu nie da się cofnąć, a można go jedynie unieważnić, gdy wykaże się, że tak naprawdę nie miał on miejsca.

Warto też pamiętać, że „Biblia Tysiąclecia” to przekład stosunkowo nowy, który zawiera elementy wygodne dla kościoła i analogicznie brakuje mu tych niewygodnych, które obecne były w oryginale.

Mając te wszystkie fakty na uwadze, trzeba postawić sprawę jasno – Kościół nie jest miejscem idealnym, a szczególnie już kościół (pisany z małej litery). Katolicy nie mogą być ślepi na pedofilię w kościołach. Katolicy nie mogą ślepi na konsumpcjonizm obecny w kościołach. Katolicy nie mogą być ślepi na nienawiść, która jest obecna w wielu wyznawcach. To tyczy się oczywiście także innych religii. Możemy kochać, ale nie ślepo. Dając przyzwolenie na grzech i udając, że się go nie widzi, grzeszy się tak samo mocno. Ważne, by nie wypierać faktów. Jeśli katolik stanie się zaślepiony i głuchy, nie różni się niczym od, potocznie mówiąc, sekciarzy.

Dążmy do zmian, bo tylko one pozwolą nam cieszyć się dobrem, które znajduje się w Kościele.

 

8.      Ciesz się życiem

Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Już w samej Biblii poruszony został problem przemijania ludzkiego życia. W Księdze Koheleta panuje raczej pesymistyczny klimat, co nie oznacza jednak, że z tego powodu ludzie muszą biedować. Bo tak, jak zostało już powiedziane, jest jeszcze Nowy Testament, który uczy nas raczej radości. I to chyba właśnie tak człowiek powinien podchodzić do życia. Jest to jak najbardziej logiczne. Ludzie przed Jezusem może faktycznie mieli powody do poczucia marności, lecz odkąd mamy  świadomość, że Chrystus umarł na krzyżu za nasze grzechy, nie zostało nam nic innego, jak cieszyć się życiem. Smutek, żal i ból istnienia nie mają po prostu sensu. Skoro nie wierzymy w reinkarnację, mamy jedno życie doczesne, to po cóż spędzać je w żalu? Być może angielskie powiedzenie it is what it is (jest jak jest) ma więcej sensu niż się zdaje na pierwszy rzut oka. Gdy przytrafia się komuś przykrość, można zadać sobie pytanie: co ja mogę z tym zrobić? Jeśli jest mowa o przeszłości lub stanie, na który nie ma się wpływu, to po co się smucić. Życie doczesne ma się jedno i jak najbardziej da się je przeżyć w wierze, bez biedowania.

Choć od średniowiecza minęło już tyle czasu, odbyły się reformacje, kontrreformacje, dziesiątki pokoleń filozofowało na tematy egzystencjonalne, to dlaczego średniowieczne błędy cały czas są popełniane? Ludzie mają tendencję do zmierzania w stronę nieuchronnej śmierci cały czas się raniąc, niczym biczownicy z „Siódmej pieczęci”. Zachowanie takie nie ma sensu. Gdyby człowiek miał w ten sposób postępować, to z pewnością zostałoby to wyraźnie ujęte przez Boga. On jednak zszedł do nas w postaci Jezusa Chrystusa. Umarł za nas, zbawiając nas. Dodatkowo, jest to jeszcze bardziej niedorzeczne ze strony katolików, bo przecież mają chrzest, który zmazuje grzech pierworodny. Zamartwianie się tym, że to człowiek ukrzyżował Jezusa także jest bezcelowe. Gdyby Bóg miał nam to za złe, to ukarałby ludzkość, a nie ją nagradzał. Jezus zmartwychwstał z uśmiechem na twarzy, a nie gniewem.

Cieszmy się, bo możemy się cieszyć.

„Ty i ja, wszyscy płyniemy do wodospadu. Ty chcesz płynąć na kaktusie, a ja chcę siedzieć w wygodnym fotelu. I tak czeka nas ten sam wodospad, więc po co jeszcze siedzieć na kaktusie?” - Zdzisław Beksiński.

9.      Wybierz drogę życia

Skoro człowiek powinien cieszyć się życiem, to co z ascezą? Co z byciem przykładowo zakonnikiem, który jedyne, co robi, to się modli? Czy w tym jest coś złego? Oczywiście, że nie. Asceza jest piękna. Wyrzeczenie się dobroci materialnych dla Boga, musi być wyznacznikiem ogromnej miłości. Osoba taka musi mieć naprawdę bliską relację z Jezusem. Musi tak bardzo wierzyć, że poświęca mu swe życie doczesne. Historia „Świętego Aleksego” pokazuje piękno i bezinteresowność ascezy. Bohater po prostu chciał być blisko Boga i wybrał tę metodę wyznania. Pytanie, czy jest ona lepsza od innych. Pytanie, czy powinno naśladować Aleksego. Można go naśladować, ale nie jest to reguła. Asceta bowiem stawia wszystko na jedną kartę. Stwierdza, że wierzy, więc odda się w całości Bogu. W ten sposób nie będzie miał możliwości zgrzeszyć. Gdy człowiek nie zdecyduje się na ascezę, to nie ma sensu myśleć jak asceta. Skoro wybrało się życie z dobrami materialnymi, to warto z nich korzystać, bo ma się jedno życie doczesne. Nie musi to oznaczać niczego złego.

Człowiek w pewnym momencie życiowym decyduje, czy chce żyć Carpie Diem czy woli ascezę. Wybiera pomiędzy korzystaniem z piękna, które stworzył Bóg i nam je dał, a pomiędzy pominięciem tego etapu istnienia i skupienia się wyłącznie na życiu pośmiertnym. Są to dwie metody życia. Żadna z nich nie jest lepsza lub gorsza. Wszystko ostatecznie sprowadza się do wiary i bycia dobrym człowiekiem. Jeśli swoim zachowaniem nie rani się nikogo (również samego siebie), to Bóg będzie się cieszyć. Nie pokazuje się nam, dlatego że niekoniecznie zależy mu na wielbieniu go przez całe życie, a na kierowaniu swoim losem, posiadaniu własnej woli, pomaganiu innym, cieszeniu się własnym życiem.

Najlepsze, co można zrobić dla Boga, to cieszyć się życiem i być dobrym. Stworzył ludzi nie po to, by żyli w smutku. Bóg nas kocha, więc i my kochajmy siebie i Boga.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Do mojej przyszłej Miłości

  Do mojej przyszłej Miłości Świata kapitalizm mnie zabija Moja romantyczność mnie dobija Dzięki myślom o Tobie życie jakoś mija   Szczęścia poczuć nie mogę Póki Ciebie nie mam przy sobie Nie jest to toksyczna relacja Tylko w świecie bez zasad jedyna racja   Nie chcę byś umiała tańczyć By naszym priorytetem było razem być Nie chcę byś mi gotowała Uczucia co dzień wyznawała Nie chcę byś studia miała W drogie ciuchy ubierała Nie chcę byś maliny malowała Dla mnie jakkolwiek się zmieniała Nie chcę byś znała tylko mnie Do czegoś przymuszona czuła się Po prostu kochaj mnie   Chcę tęsknić gdy Cię nie ma Nie dlatego, że Cię nie ma   Będę cierpliwie czekał Będę łaskawie patrzył Nie będę zazdrościł Nie będę szukał poklasku Nie uniosę się pychą Nie dopuszczę się bezwstydu Nie będę szukał swego Nie uniosę się gniewem Nie będę pamiętał złego Nie będę cieszył się z niesprawiedliwości Będę współweselił się z...

Dlaczego aktywiści klimatyczni przyjmują radykalne postawy?

  Wstęp W obliczu narastającego kryzysu klimatycznego coraz więcej aktywistów decyduje się na radykalne środki w walce o ochronę środowiska. W tym artykule chciałbym zgłębić problem, radykalizacji aktywistów klimatycznych. Wyjaśnię, dlaczego przyjmują skrajne [1] postawy oraz, co chcą w ten sposób osiągnąć. Aby jednak zrozumieć ten temat, należy wyjaśnić, dlaczego aktywiści klimatyczni angażują się w walkę o klimat. 50 ton rocznie – tyle e-odpadów [2] produkuje rocznie człowiek (Schernikau 2020: 26). Liczba ta może budzić obawy, i to nie bez przyczyny. Takie zatruwanie planety Ziemi może skutkować wieloma negatywnymi konsekwencjami (2020:26). Nie jest to jednak jedyne zanieczyszczenie, które produkuje człowiek. Oprócz e-odpadów człowiek zatruwa Ziemię przez eksploatację chociażby produktów naftowych, węgla lub gazu (Schernikau 2020: 26). Używanie ich skutkuje emisją CO2 do atmosfery. Wspomniane przed chwilą paliwa kopalniane są główną metodą pozyskiwania energii — 80% (Schern...

Melodie z Maszyny: Jak AI Pisze Muzykę z Moich Słów

  Czy kiedykolwiek marzyliście o napisaniu piosenki, ale brakowało wam muzycznego talentu lub umiejętności? Teraz, dzięki sztucznej inteligencji, jest to w zasięgu ręki – wystarczy pomysł na tekst! Technologia rozwija się w zaskakującym tempie, a jedną z najbardziej fascynujących i kreatywnych funkcji AI stała się umiejętność tworzenia muzyki. Nie jest to już domena wyłącznie muzyków i kompozytorów. Dzięki algorytmom AI, każda osoba może napisać tekst, który – niemal jak za dotknięciem magicznej różdżki – przekształci się w melodię. Ten artykuł nie jest jednak zwykłym przeglądem nowych technologii. Jest wyjątkowy również dlatego, że sam został napisany przez sztuczną inteligencję – to pierwszy i jedyny artykuł na blogu "Czajnik" stworzony przez ChatGPT. W tym tekście znajdziecie także melodie stworzone przez AI na podstawie moich wierszy, które wcześniej opublikowałem na blogu. Zapraszam do odkrywania efektów pracy sztucznej inteligencji i wsłuchania się w dźwięki, które po...