Cicho
kiedy chodzę po tych pustych dolinach
Gdy
ludzie pochowani w swych miejskich łupinach
Ciemno
a wokół mnie światła lamp i księżyca
Szorstka
i brudna a tak bliska mi ulica
Jest
cisza a w mych uszach piękno gra muzyki
Woń
mokrych chodników jak nostalgii zastrzyki
Z
ust naprzemiennie para z dymem taniec tworzą
Błękitnie
nocne obłoki mą polską zorzą
Miedziany
świat spokoju miejscem mi najbliższym
Tu
kres sacrum i profanum w stanie najwęższym
Kiedy
tylko jedna z lamp nędznie się wypali
Świadomość
o świata skazie w mig się zapali
Tutaj
ludzko samotny czuję się radosny
Bo
duch pojawia się jak kwiat przy czasie wiosny
I
z nim i z jego braćmi snuć się cicho będę
Wskutek
tego myśli o żywych się wyzbędę
Zazdrość
tu tworzy widok bliskości ciem z kloszem
Wciąga
jaśnienie ciemności będąc truposzem
Ścieżka
rudych świateł drogą ciała bladego
Lampy
przykrym wypełnieniem serca pustego
Paweł
Skarzyński
Komentarze
Prześlij komentarz