Z jakiegoś – wydaje mi się, że
znanego mi – powodu wegetarianie i weganie w opinii publicznej są osobami
pomylonymi i treści, które głoszą są tak samo bezużyteczne. W tymże poście
spróbuję znaleźć powód niechęci społeczeństwa do wegetarian i wegan,
przedstawić racje obu stron i ostatecznie stwierdzić, czy nagonka na te grupy osób jest słuszna.
Piszę ten post, ponieważ smuci
mnie oglądanie wielu szyderczych komentarzy na temat wegetariaństwa. Gdy tylko
pojawi się treść promująca wegetarianizm na takich portalach społecznościowych jak
Tik Tok lub Facebook, to momentalnie w komentarzach cały koncept niejedzenia mięsa
zostaje obśmiany przez dziesiątki osób. Moim głównym celem jest doinformowanie
ludzi na temat wegetariaństwa i problemów z nim związanych.
Wpierw warto rozróżnić
wegetarianizm od weganizmu. Weganin jest osobą, która w swej diecie nie uwzględnia
produktów zwierzęcych oraz produktów odzwierzęcych. Oznacza to, że taka osoba
na śniadanie nie zje kanapki z masłem i szynką, gdyż mięso – logiczne – jest produktem
zwierzęcym, natomiast masło produkowane jest z mleka, więc jest produktem odzwierzęcym. Wegetarianie różnią się tym od
wegan, iż w ich dietach znajdują się produkty odzwierzęce. Dlatego też
wegetarianin, gdyby odłożył z kanapki szynkę, mógłby ją zjeść, pomimo iż
znajduje się na niej opisywane przed chwilą masło. W celu łatwiejszego odbioru
treści tegoż postu, ograniczę się do opisywania wegan, gdyż to oni są bardziej
radykalni i – co zaraz poruszę – bardziej skrajni w swych poglądach.
Weganie. Na tym etapie
nie podsumuję jeszcze, czy są dobrą grupą w społeczeństwie, lecz przybliżę ich
racje, poglądy i rzeczy, do których dążą. Choć wegetarianizm lub dobrze
stosowany weganizm są zdrowszą dietą od tej ”normalnej”, to nie o zdrowie… ludzkie
zdrowie się tu rozchodzi. Bo, choć brzmi to infantylnie, to w całej polityce
prowadzonej przez wegan, chodzi właśnie o zdrowie zwierząt. Wydaje mi się, że
największym problemem wcale nie jest jedzenie zwierząt, lecz to, w jakich warunkach żyją,
a całe ograniczanie spożywania mięsa, jest sposobem walki z prawdziwym
problemem. Wielu wegetarian – wegan możliwe, że już niekoniecznie – zgodzi się
ze mną, że człowiek jest istotą mięsożerną, która może czerpać wiele korzyści z
jedzenia mięsa. Produkty pochodzenia zwierzęcego smakują wielu zielonym i chętnie
spożywaliby je gdyby nie jedna rzecz. Hodowle przemysłowe, czyli jedno wielkie
zło, choć i to nie jest zero-jedynkowe. Jak już powiedziałem, w samym jedzeniu
mięsa nie ma niczego złego, złym jest to, w jakich warunkach są przetrzymywane
zwierzęta w hodowlach przemysłowych. Przez to, że miliardy osób dziennie
spożywa mięso, to w hodowlach przemysłowych musi być równomiernie dużo zwierząt.
Zagwarantowanie dobrych warunków życia tylu istotom jest arcytrudne i niestety bardzo
dużo hodowli przemysłowych nie jest w stanie sprostać temu zadaniu. Tak więc to, co chcą
osiągnąć weganie, to zapewnienie dobrych warunków życia zwierzętom w hodowlach
przemysłowych oraz – równie istotne – ubojniach. Nie ma więc w tym nic
skierowanego przeciwko ludziom. Gdyby społeczeństwo mniej spożywało produktów
pochodzenia zwierzęcego, możliwe, że nie trzeba by było ich tyle produkować,
więc liczba zwierząt w hodowlach przemysłowych byłaby mniejsza, co
poskutkowałoby poprawą stanu ich życia. Warto odnotować, że wegetarianizm mocno wpływa
na walkę z globalnym ociepleniem. Mocno skracam cały temat wegetarianizmu, lecz
jest to spowodowane tym, iż post ten jest o weganach i wegetarianach, a nie o samym weganizmie.
Źródło: CenyRolnicze.pl |
Co jest więc złego w niejedzących
mięsa? Nic. Do czasu, gdy do głosu nie dochodzą skrajności. Pomimo, że jest to
dopiero połowa tekstu, to wydaje mi się, że problem, który zaraz poruszę, jest
kluczowy w całej sprawie. Podobne zjawisko zachodzi nie tylko w przypadku
wegan, lecz także grup LGBT lub feministycznych. Możliwe, że jest to nawet
nazwane w socjologii, lecz ja nie znam tego terminu, więc ograniczę się do
swoich własnych przemyśleń i sam nazwę to problemem skrajności. Niestety, ale
skrajności krzyczą najgłośniej i to właśnie je najbardziej widać, a warto
pamiętać, że prawie nigdy nie są one pożądane. Biegające bez wierzchniej
odzieży kobiety z wymalowanymi śladami krwi w okolicach krocza, nie są dobrą
reklamą dla wszystkich feministek i sprawiają, że ludzie patrzą na nie z
politowaniem. W przypadku LGBT jest trochę inaczej, gdyż tam teoretycznie
wszystkie inności należy tolerować, ale nadal osoby przebrane za kolorowe
kucyki, w trzydziestocentymetrowych butach, z flagami antykościelnymi wcale nie
pomagają zwyczajnym gejom i lesbijkom marzącym
o wspólnym ślubie. Najsmutniejsze jest to, że zarówno idea feminizmu i
LGBT nie niosą ze sobą nic złego, a wręcz więcej dobrego, ale przez krzykliwe,
odstraszające skrajności, na całą grupę patrzy się inaczej, gorzej, z wrogością
i często z obrzydzeniem. To samo dzieje się z tytułowym weganizmem, na czym
cierpi także nie aż tak radykalny wegetarianizm .
Źródło: Viquipèdia |
Dobrym przykładem skrajności, która w jakiś sposób rujnuje postrzeganie przez społeczeństwo grupy wegan, to sławna aktywistka na rzecz praw zwierząt Kadie Karen Diekmeyer, znana jako That Vegan Teacher. Od razu widać, że mowa o osobie, która przecież powinna robić więcej dobrego dla zwierząt niż złego, lecz jej radykalizm i okropne działania promujące weganizm, skutkują czymś innym. W internecie uchodzi także jako Vegan Karen, co od razu nakreśla, w jaki sposób jest postrzegana przez ludzi. Karen to amerykański odpowiednik Karyny, czyli osoby, która łatwo się unosi, jest pomylona i uważa swą rację za najważniejszą. Faktycznie, oglądając Panią Kadie, łatwo odnieść wrażenie, że jest osobą infantylną i nawet ludzie będący weganami, często patrzą na nią z politowaniem. Warto mieć na uwadze, że we wszystkich działaniach podejmowanych przez Vegan Karen, kieruje się ona dobrymi intencjami. Jednak jej dobra idea zakryta jest przez jej atypowy sposób bycia. Nazywanie się nauczycielem wegaństwa jest bardzo odpowiedzialną rolą, której nie jest w stanie sprostać osoba taka jak ona. Podobnych przykładów jest więcej.
Skoro podobny problem skrajności
zachodzi także w innych grupach, dlaczego poruszam akurat temat wegan? Z
jednego prostego, lecz jednocześnie jakże trudnego powodu. Choć ludzie śmieją się z
feministek, to prawie wszyscy są zgodni, że ich postulaty zazwyczaj są sensowne
i można dyskutować z ich przedstawicielami. Z LGBT jest trochę inaczej,
natomiast opinia publiczna na temat osób nienormatywnych stale się polepsza i
dyskusja z przedstawicielami tej grupy z roku na rok jest coraz konkretniejsza.
Zupełnie inaczej jest w przypadku wegan. Ci także mogą dyskutować o zjadaniu
zwierząt, używając sensownych argumentów, lecz ich nikt ostatecznie nie
posłucha, a na pewno wszelkie rozmowy nie zmienią nic bezpośrednio. Feministki
walczą o prawa kobiet i w wielu krajach poprzez dyskurs uzyskały na przykład
prawo do aborcji. O małżeństwach homoseksualnych w coraz to większej ilości
krajów nie muszę nawet wspominać. Czy stało się coś szczególnego z problemem,
jakim jest cierpienie zwierząt, które później jedzą ludzie? Osobiście nie słyszałem
o żadnej większej reformie. Spowodowane jest to tym, że zarówno feministki i
osoby LGBT walczą o swoje prawa. Weganie walczą o prawa zwierząt, lecz i to
jest tylko nazewnictwem. Realnie za to, że ludzie jedzą mięso, odpowiadają
korporacje, które nastawione są na zysk za wszelką cenę. Stąd też wynika,
dlaczego jest tyle skrajnych wegan. Gdy ma się wiedzę, ile zwierząt i jak
cierpi w hodowlach przemysłowych, nieludzkie jest nicnierobienie. Każdy, kto
zapozna się z warunkami, w których żyją miliony zwierząt hodowlanych, ma ochotę
zacząć działać na rzecz tychże istot, lecz szybko zauważa, że jest to walka
z wiatrakami. Złość spowodowana tym, że jako jednostka niewiele jest się w stanie
zrobić dla zwierząt, przeradza się w końcu w skrajność. Dlatego tak bardzo
widoczni są skrajni weganie, bo tylko będąc głośnymi, są w stanie zostać
zauważonymi i tylko wtedy czują, że robią coś na rzecz męczących się zwierząt w
hodowlach przemysłowych. W takich chwilach człowiek zapomina, że swoją
skrajnością zniechęca ludzi do głoszonej idei, gdyż w głowie ma miliony
cierpiących codziennie bezbronnych istot. Jest to zataczające się błędne koło, które nie
niesie ze sobą nic dobrego.
Warto mieć jednak na uwadze, że
wielu wegan zachowuje się po prostu źle. Zachęcanie do przejścia na weganizm
lub strajkowanie na rzecz praw zwierząt w hodowlach przemysłowych jest dobre,
gdyż nikomu nie szkodzi. Niestety jednak duży odsetek wegan zaczyna narzucać lub
nawet rozkazywać ludziom przejście na weganizm. Jest to karygodne zachowanie,
które nie powinno mieć miejsca, pomimo dobrych intencji. Trzeba mieć na
względzie wspominane przeze mnie błędne koło, które nakręca jedynie podobne
zachowania, lecz nadal należy karcić, gdy ktoś próbuje ograniczyć czyjąś
wolność. Powinno się pamiętać, że człowiek jest wolny i to on decyduje, czy zechce
przejść na daną dietę i pomóc zwierzętom w hodowlach przemysłowych.
Czy aż takie krytykowanie wegan
jest w takim razie słuszne? Zapewne w przypadku wielu skrajności tak, lecz
trzeba mieć na uwadze, że weganie są wyjątkowo głośni, gdyż mają ograniczone
możliwości działania. Nie walczą oni bowiem z rządem kraju, lecz z mocarnymi
korporacjami. Czują się bezsilni i boli ich, że ich pomaganie zwierzętom
ogranicza się do niejedzenia mięsa. Nie wyszydzałbym więc takich osób, a
naśmiewanie się z nich wynika z niewiedzy.
Co powinni więc robić weganie?
Uważam, że najważniejsze w całej walce z hodowlami przemysłowymi zwierząt jest
doinformowywanie społeczeństwa. Sam przeszedłem na wegetarianizm po
przeczytaniu książki Jonathana Safrana Foera „Zjadanie zwierząt”, gdzie
nakreślił on problem z hodowlami przemysłowymi, podał wiele zatrważających
statystyk i brutalnych opisów warunków życia zwierząt w takich miejscach.
Serdecznie polecam każdemu tę lekturę. Wielu wegan podejmuje próbę edukowania
społeczeństwa na temat tych wszystkich problemów, lecz często robią to źle.
Próbują narzucić ludziom swoje przemyślenia lub bombardują ich nachalnymi,
głupio ekstremalnymi zdjęciami, często krzyczą i wydają się być dzicy.
Zapominają, że mówią do ludzi rozumnych. Powinno się z osobami rozmawiać, a nie
tylko jednostronnie mówić do nich. W telewizjach, radiach i innych miejscach
informować o tym, co się dzieje w hodowlach przemysłowych, lecz nie robić tego
nachalnie i zbyt nagle. Informacje należy podawać lapidarnie, by osoba nie
została zalana zbyt dużą ilością informacji, gdyż wtedy dany temat wyda jej się
abstrakcyjny. Należy prowadzić dyskusje i namawiać ludzi do ograniczenia
spożywania mięsa, a niekoniecznie przechodzenia na weganizm. Trzeba informować,
jakie pozytywne skutki niesie niejedzenie mięsa, na przykład tylko przez jeden
dzień w tygodniu. Już w ten sposób pomogłoby się zwierzętom w hodowlach
przemysłowych. Należy promować wegetarianizm lite, gdyż osoby na nim, przecież
po czasie mogłyby zauważyć, że są gotowe zrobić krok dalej i na przykład
przestać wcale jeść mięso. Polityka wegetarian, choć jest to ciężkie, gdy wie
się, ile dziennie zwierząt cierpi, powinna być delikatna w stosunku do społeczeństwa.
Wtedy walka niemożliwa może przerodziłaby się w coś wielkiego.
Komentarze
Prześlij komentarz